Aż 85% studentów medycyny chciałoby uczestniczyć w dodatkowych zajęciach z zakresu komunikacji z pacjentem w sytuacjach trudnych i kryzysowych. Większość z nich przyznaje, że czuje ogromny strach i przejmujący smutek na samą myśl, że będzie to częścią ich pracy. Tymczasem w trakcie nauki nie dostają realnych narzędzi, które pozwoliłby im radzić sobie ze swoimi uczuciami, z emocjami pacjenta i reakcją rodziny. Czas wziąć pod uwagę te problemy.
W dzisiejszym artykule:
- Trochę statystyki
- Czego uczą się studenci medycyny?
- Czego nie uczą się studenci medycyny?
- Po dwóch stronach barykady
- Większa świadomość = pierwszy krok do zmian?
Trochę statystyki
W ciągu 7 lat liczba miejsc na pierwszy rok studiów medycznych i dentystycznych wzrosła o ponad 50%. W roku akademickim 2023/2024 podwoje dla młodych ludzi otworzyły 32 uczelnie, które łącznie przyjęły ponad 11 tys. studentów. W 2016 r. było ich 7 tys.
To dobra tendencja, gdyż w przyszłości pozwoli skrócić czas oczekiwania do specjalistów. Częściowo uzdrowi to system. Jednak nie jest panaceum na wszystkie bolączki sektora ochrony zdrowia.
Pozostaje między innymi kwestia samopoczucia i dobrostanu samych medyków, z których wielu żyje i pracuje na skraju wyczerpania emocjonalnego i psychicznego.
Czego uczą się studenci medycyny?
Od wielu lat program na studiach medycznych się nie zmienił. Nadal silnie nastawiony jest na “mędrca szkiełko i oko”. Nauki jest dużo, a niektóre zajęcia przytłaczają. Grozę wśród studentów powszechnie budzi anatomia i histologia, gdzie zakres wiedzy do przyswojenia jest niebotyczny. Co więcej, to materiał “czysto pamięciowy”. Niewiele pomoże tu zrozumienie i łączenie faktów. Inne zajęcia wcale nie są łatwiejsze. Studenci muszą przejść m.in. przez: chemię, patomorfologię, mikrobiologię, immunologię, toksykologię. W późniejszych latach do tej listy dopisują się jeszcze zajęcia kierunkowe.
Materiału jest dużo, presja czasu ogromna. Jednak gorsze jest poczucie odpowiedzialności, perfekcjonizmu i strach przed sprawieniem zawodu sobie samemu.
To wymusza naukę ponad siły.
Wszyscy, którzy przez to przeszli, zgodnie twierdzą, że studia są wyczerpujące. Do tego dochodzi świadomość, że wystarczy zaledwie 2-tygodniowa nieobecność, by mieć trudności z zaliczeniem semestru. To zmusza studentów do nauki i funkcjonowania w chorobie, kreując w nich postawę gotowości do działania w każdej chwili i sytuacji.
Konsekwencją jest słabnące zdrowie fizyczne i psychiczne. Zgodnie z badaniami prowadzonymi w Stanach Zjednoczonych epizody depresyjne pojawiają się u ok. 30% studentów.
Presja czasu, ogrom nauki i konieczność pracy także w chorobie to nie wszystko, z czym mierzą się młodzi ludzie na początku swojej ścieżki zawodowej.
Czego nie uczą się studenci medycyny?
Koncentracja na zdobywania praktycznej wiedzy z zakresu biologii, chemii i funkcjonowania organizmów czy też rozwoju chorób skutecznie eliminują z programu zajęcia obejmujące umiejętności miękkie.
Studenci medycyny nie uczą się, jak radzić sobie ze stresem. Nie otrzymują żadnych narzędzi regulacji stanów emocjonalnych, które pomogłyby im w przyszłości zmniejszać napięcie. Brakuje zajęć oddechowych, medytacyjnych, czy technik relaksacji Jacobsona lub treningu autogennego Schultza.
Niewielu także słyszało o możliwościach uczestniczenia w grupach Balinta i ich ogromnego wpływu na dobrostan psychiczny medyków. Tylko kilka uczelni w naszym kraju o nich wspomina, a i tak są to zajęcia dodatkowe – poza obowiązkowym cyklem nauczania. Tymczasem to właśnie grupy balintowskie w sposób istotny są nie tylko wsparciem dla lekarza. Uczą także nawiązywania prawidłowych relacji z pacjentem.
Tymczasem studenci głośno zaczynają mówić o braku odpowiedniego przygotowania do komunikacji z chorymi. Większość z nich wcześniej czy później musi się z tym zmierzyć. Zazwyczaj dochodzi do tego na stażu, tuż po pierwszym etapie kształcenia. Młody człowiek, pełen empatii i współczucia czuje stres, wręcz paniczny strach. Czasem nie pozbywa się ich przez całe życie.
Tym bardziej że…
Po dwóch stronach barykady
Lekarz musi mierzyć się nie tylko z własnym lękiem, smutkiem i przygnębieniem w momencie rozmowy z chorym i jego najbliższymi.
Ma świadomość, że stoi wówczas po jednej stronie barykady.
Po drugiej jest pacjent i jego rodzina. Wszyscy sfrustrowani, pełni obaw, strachu, wręcz paniki. Mimo wszystko żyjący jeszcze w nadziei na pozytywne wyniki. Lekarz musi tę wiarę odebrać. To trudne dla niego i niszczące dla chorych.
Niemal niemożliwe jest przewidywanie ich reakcji. Rzadko jest to spokój i opanowanie.
Częściej panika, załamanie, histeria.
Innym razem złość i agresja, za którą kryje się lęk i niedowierzanie.
Odbiorcą tych emocji jest medyk.
Bez odpowiednich narzędzi obie strony wychodzą z takich “konfrontacji” poszkodowani.
Dlatego odpowiednia wiedza i wyszkolenie umiejętności miękkich już w trakcie studiów jest tak istotne dla wspólnego dobra – przyszłych lekarzy i ich pacjentów.
Większa świadomość pierwszym krokiem do zmian?
Najtrudniej jest na początku.
Dlatego najwięcej epizodów depresyjnych dotyka medyków w trakcie pierwszych lat pracy. Zgodnie z danymi choroba pojawia się u 38% praktykujących medyków w pierwszym roku wykonywania zawodu, u 22% w drugim roku, w trzecim odsetek ten maleje do 10%.
Wpływ na to ma wiele czynników. Jednak brak umiejętności radzenia sobie ze stresem i w konfrontacji z pacjentem plasują się na topie stresorów.
Wyniki badań dotyczących samooceny i potrzeb edukacyjnych studentów w zakresie przekazywania niekorzystnych wiadomości przeprowadzone zostały przez Studenckie Koło Naukowe Komunikacji Medycznej przy Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. W ankiecie wzięło udział 321 studentów IV i V roku medycyny. Aż 75% z nich przyznało, że boi się spotkania z pacjentem w sytuacji kryzysowej, a 85% chętnie brałoby udział w zajęciach komunikacji kryzysowej.
Kwestia modyfikacji programu nauczania i odejścia od wpajania studentom medycyny, że powinni wyzbyć się uczuć, jest poruszana coraz częściej. Temu zagadnieniu poświęcono sesję w trakcie Forum Ochrony Zdrowia w dniu 25 września. Fundację Nie Widać Po Mnie reprezentowała jej prezes – Urszula Szybowicz. Dziękujemy za szansę wypowiedzenia się i uczestniczenia w kolejnym przedsięwzięciu psychoedukacji kadry medycznej. Dziękujemy również inicjatorom badania potrzeb studentów, które ujawniło, jak bardzo czują się oni zagubieni. To namacalny sygnał, że zmiany są konieczne.