Skip to main content

Depresja kojarzona jest ze smutkiem, przygnębieniem i poczuciem pustki. Nic dziwnego, są to jej podstawowe objawy. Jeśli utrzymują się minimum przez 2 tygodnie, dają silne podstawy do dalszej diagnozy w tym kierunku.  Jednak jest to choroba tak samo sprytna, jak i ciężka. Potrafi założyć różne peleryny-niewidki, ukrywając się skrzętnie przed chorym, jego najbliższymi, a nawet samym lekarzem. Zobacz, jak depresja staje się chorobą, której nie widać.

Dzisiaj zajmiemy się tematem tego zaburzenia psychicznego, które może przybierać inne formy niż ogólnie przyjęte i służące do jego diagnozowania. Pokażemy maski depresji, za którymi chorzy ukrywają swój ból i cierpienie.

W dzisiejszym artykule znajdziesz odpowiedzi na pytania:

  • Śmiech, żarty, praca do późna — za czym jeszcze może kryć się depresja?
  • Co uśmiechnięta depresja i co wspólnego ma z nią Marilyn Monroe?
  • Czym jest depresja maskowana? Mylące maski depresji

 

Śmiech, żarty, praca do późna — za czym jeszcze może kryć się depresja?

Czasami, mimo że chory odczuwa silny, wręcz otępiający smutek, przygnębienie lub pochłaniającą pustkę dla otoczenia pozostaje wesoły, radosny i otwarty. Nadal żartuje, spotyka się ze znajomymi, czasem wręcz potrafi irytować głośnym zachowaniem czy nadmierną żartobliwością.

Ta społeczna, ekstrawertyczna wręcz postawa może być świetną maską te choroby.

Uśmiech jako maska depresji

 

Czemu służy takie zachowanie?

Z jednej strony świetnie ukrywa problem przed światem. Z drugiej strony jednak jest też mechanizmem obronnym chorego. W ten sposób maskuje on przed samym sobą swój ból i cierpienie. Odwleka moment, w którym musi zmierzyć się z trudnymi emocjami, a także z rzeczywistością. Odsuwa w ten sposób od siebie myśli o chorobie i konieczność przyznania się do niej przede wszystkim przed samym sobą

Za czym jeszcze może kryć się depresja?

Zaburzenie lubi altruizm. Osoby chore, zamiast koncentrować się na swoim własnym stanie emocjonalnym, oddają siebie i swoją uwagę otoczeniu. Mogą być niezwykle aktywni społecznie albo też pomagać swoim najbliższym. Mocno wówczas angażują się w ich sprawy i problemy. Słuchają, służą radą, psychicznym i emocjonalnym wsparciem.

Są zawsze dla innych!

Co zyskują w ten sposób?

Odwracają uwagę swoją i innych od choroby. Wypełniają poczucie pustki, które w nich rośnie. Co więcej, mogą w ten sposób szukać potwierdzenia, że są potrzebni, ważni i warci tego, by żyć i być kochanym.

Innym, doskonałym przykładem maski depresji jest pracoholizm. Poświęcanie się obowiązkom zawodowym, siedzenie do późna w biurze, czy przynoszenie pracy do domu jest fenomenalnym sposobem na odrzucenie myśli o rzeczywistych problemach — czyli trudnych emocjach, jakimi są smutek, przygnębienie, pustka i brak sił.

Pracoholizm świetnie maskuje depresję

 

Dlaczego sposób ten jest tak wyjątkowo dobry?

  1. Wykonywanie obowiązków zawodowych jest absorbujące i wymaga skupienia, zatem skutecznie angażuje myśli.
  2. Jest świetną wymówką, gdyż zawsze można zrzucić winę za nadmiar pracy “na wymagającego szefa”.
  3. W naszym społeczeństwie, gdzie kult pracy jest bardzo ugruntowany, siedzenie w biurze ponad siły jest zachowaniem nie tylko akceptowalnym, ale często pochwalanym.
  4. Osoba chora sama sobie tłumaczy, że robi to dla wyższego dobra (np. dla utrzymania rodziny), a jednocześnie ma poczucie, że zyskuje szacunek w oczach szefa, czy w prywatnym otoczeniu.
  5. Perfekcyjne wykonywanie obowiązków jest też próbą utrzymania, a raczej walki o poczucie własnej wartości.

Kolejnym sposobem na ukrywanie depresji jest nerwowość, drażliwość czy agresywne wręcz zachowanie. Jest to tak częste, że psychiatrzy zaczęli traktować je jako jeden z nietypowych przejawów tego zaburzenia psychicznego — charakterystycznego najczęściej  dla mężczyzn.

 

Dlaczego chorzy sięgają po maski?

Częściowo już odpowiedzieliśmy na to pytanie. Niektóre z nich mają służyć ukryciu problemu przed otoczeniem zawodowym i prywatnym. Inne odciągają uwagę samego chorego od emocjonalnych i psychicznych wyzwań. Jeszcze inne wypełniają poczucie pustki.

Wszystko to jednak podszyte jest powodem nadrzędnym — lękiem.

Chorzy boją się przyznać do choroby — zarówno przed sobą, najbliższymi, jak i kolegami z pracy.

Dlaczego?

Dlatego, że nadal obawiają się stygmatyzacji, wykluczenia z życia. W Polsce podobnie jak i na świecie depresja niezmienne owiana jest złą sławą. Chociaż działania edukacyjne naprawiły już nieco sytuację, nie jest ona idealna.

Niektórzy chorzy postrzegają zaburzenie także jako słabość, do której nie chcą się przyznać. Dotyczy to w szczególności mężczyzn, którzy rzadziej zgłaszają się po pomoc.

 

Co to jest uśmiechnięta depresja i co ma wspólnego z Marilyn Monroe?

To nietypowy obraz depresji, w której uśmiech, silna, mocna postawa ciała i niezwykła pewność siebie są peleryną-niewidką dla głębokiego smutku, emocjonalnej chwiejności lub niskiego poczucia własnej wartości.

Jest ona na tyle niebezpieczna, że z pozoru normalne, spokojne zachowanie osoby chorej doskonale maskuje problemy emocjonalne i ukrywa je przed otoczeniem — rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami. To znacznie wydłuża diagnozę, zwiększając cierpienie osoby chorej. Co więcej, prowadzi do jej rozwoju. Istnieje wówczas realne zagrożenie, że przekształci się ona w średnią lub dużą depresję, gdzie rośnie ryzyko zdarzeń suicydalnych.

Należy jednak wyjaśnić, że „uśmiechnięta depresja” nie jest oficjalną formą zaburzenia. Nie jest też wyszczególniona w obowiązujących klasyfikacjach chorób — ICD-10, ICD-11 oraz DMS-5. Jest specyficznym zachowaniem chorych, które wymaga szczególnej uwagi, czujności i ostrożności.

Uśmiechnięta depresja — maska w syndromie Marilyn Monroe

Pojęcie to stworzone zostało przez dr Elizabeth Macavoy. Użyła go jako tytuł książki „The Marilyn Syndrome”.

Czym on jest?

Należy wyjaśnić, że podobnie jak „uśmiechnięta depresja” także i syndrom Marilyn Monroe nie jest pojęciem naukowym. Opisuje raczej pewnego rodzaju zachowania maskujące realne problemy osoby nią dotkniętej. Symbolem jego stała się właśnie amerykańska aktorka.

Blichtr i sława mogą zmylić

Dotyka on osób, które w głównej mierze osiągnęły sukces. Mają właściwie wszystko — wspaniałą rodzinę, dom, sukces zawodowy. Często są też znane i popularne. Wśród nich są aktorzy,  artyści, influencerzy. Ich pozycja społeczna „wymusza na nich” uśmiech, pewność siebie, silne poczucie własnej wartości.

Czując tę presję, osoby chore udają!

Kreują swój wizerunek w oparciu o oczekiwania środowiska i ludzi, którzy na nich patrzą.

Co więcej, sława, uznanie i ich utrzymanie jest ważną wartością w ich życiu. Dążą do zachowania popularności, gdyż ciągle poszukują akceptacji.

Dlaczego?

Bo ich poczucie wartości, emocjonalne zaplecze i siła psychiczna leżą pod gruzami. Żyją w smutku, który maskują uśmiechem i pozornym zadowoleniem z bycia sławnym.

 

Czym jest depresja maskowana? Mylące maski depresji

Pojęcie depresji maskowanej najmocniej istniało w środowisku psychologów i psychiatrów w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Obecnie jednak specjaliści odeszli od niego ze względu na niezwykle nietypowy charakter objawów i ich natężenie, a przez co możliwości nadinterpretowania symptomów i błędną diagnostyki.

Nie oznacza to jednak, że depresja maskowana nie istnieje. Nadal niektórzy specjaliści twierdzą, że może ona dotyczyć nawet 6-7% chorych.

Czym jest depresja maskowana?

 

Jej cechą jest brak typowych objawów charakterystycznych dla tego zaburzenia. Jeśli one występują, odgrywają nieznaczną rolę w stosunku do symptomów atypowych.

Tych natomiast może być cała, długa lista.

Mogą bowiem dotykać zarówno sfery emocjonalnej czy psychicznej, jak i somatycznej.

Choroba może ukrywać się pod postacią stanów lękowych, fobii i natręctw. Częstą peleryną-niewidką są też zachowania o charakterze kompulsywnym.

W sferze psychicznej może objawiać się także uzależnieniami — zarówno od substancji psychoaktywnych typu alkohol czy nikotyna, jak i behawioralnych typu media społecznościowe, gry online czy nadmierna aktywność fizyczna. Czasem choroba potrafi schować się też pod postacią zaburzeń odżywiania. W takich sytuacjach przyjmuje się, że źródłem nie jest brak kontroli nad zachowaniami, ale w rzeczywistości smutek, przygnębienie, pustka emocjonalna. Wymienione maski psychopatologiczne są jedynie próbą ucieczki od tych uczuć.

Depresja wykorzystuje też dolegliwości somatyczne. Tu lista objawów jest bardzo długa, gdyż może dotykać każdego układu i narządu w naszym ciele. Do najczęstszych alarmujących symptomów należą:

  • świąd lub pieczenie skóry,
  • suchość w ustach,
  • kołatanie serca,
  • ból przedsercowy,
  • nadciśnienie tętnicze,
  • omdlenia,
  • zespół niespokojnych nóg,
  • zaparcia,
  • nudności,
  • bóle spastyczne,
  • bóle wrzodopodobne,
  • bóle mięśni,
  • bóle stawów.

Z ich powodu osoby cierpiące najpierw zgłaszają się do lekarza ogólnego, a następnie do kolejnych specjalistów. Długa diagnostyka somatyczna wskazuje finalnie, że od strony fizjologicznej pacjent jest zdrowy.

Jednak rzadko dolegliwości somatyczne kojarzone są z zaburzeniami psychicznymi. To wydłuża postawienie prawidłowej diagnozy.

Co więcej, może być to utrudnione, jeśli pacjent nie ma jednego lekarza prowadzącego np. pierwszego kontaktu, który miałby wgląd we wszystkie badania, a także znał pacjenta od strony emocjonalnej, a także prywatnej np. wydarzeń w jego życiu. Taka szeroka wiedza pozwala holistycznie spojrzeć na chorego i przyspieszyć dojście do wniosku o konieczności diagnostyki psychiatrycznej.

Nieleczona depresja jest niebezpieczna. Nie tylko utrudnia lub nawet uniemożliwia codzienne funkcjonowanie. Jest też zaburzeniem o największym zagrożeniu dla zdrowia i życia ze względu na duże obciążenie próbami samobójczymi.

Na szczęście jest też chorobą uleczalną. Na rynek wprowadzane są nowe leki takie jak esketamina, które dają efekty nawet w depresji lekoopornej. Dlatego dobrze jest przyglądać się sobie i nie pozwolić zwieść się pozorom.

Skip to content